Zastanawialiście się kiedyś, jak mogłoby wyglądać życie w szkole średniej pełnej wampirów? Otóż dokładnie tak samo, jak w każdej innej. No może poza faktem, że dziewczyny obżerałyby się pączkami, cały czas pozostając smukłe jak łanie.
Tak w kilku słowach można streścić problematykę Błękitnokrwistych, pierwszego tomu sagi o wampirach należących do elitarnego liceum w Nowym Jorku. Piękne i bogate piętnastoletnie dzieciaki z dobrych domów przeżywają w niej swoje miłości, przyjaźnie oraz imprezy suto zakrapiane alkoholem. Przez około 150 stron powieści nic się w zasadzie nie dzieje, poza tym, że w tajemniczych okolicznościach ginie jedna z uczennic szkoły. Pozostała treść oscyluje gdzieś wokół przyjaźni Schuyler z Oliverem, oraz jej skrywanego uczucia do Jacka, najprzystojniejszego chłopaka w szkole, brata złośliwej gwiazdy Mimi. Druga część książki jest już ciekawsza, okazuje się bowiem, iż Schuyler nie jest taką znowu zwykłą nastolatką, a Błękitnokrwistą, czyli wampirem. Dowiadujemy się również nieco o rodzinie głównej bohaterki, którą stanowi babcia i leżąca w śpiączce matka. Sztampą wieje na kilometr.
Powieść Błękitnokrwiści to bardzo słaba proza - bezbarwny i nieciekawy styl, schematyczna, nudna fabuła, papierowe postacie bez charakteru, akcja, której w powieści zwyczajnie nie ma. Irytują przydługie i zbyt szczegółowe opisy, nie wnoszące absolutnie nic do powieści, a dotyczące głównie jedzenia, strojów czy pomieszczeń. Na podobnym poziomie stoją dialogi, często puste, mało interesujące, o niczym. Pomysł na zupełnie nowe oblicze wampiryzmu może i zapowiadał się ciekawie – wampiry nie są potępionymi przez wszystkich potworami, lecz aniołami, które starają się odzyskać łaskę Boga – również został zmarnowany. Wampiry Melisy de la Cruz, to po prostu tacy ludzie, którzy czasem muszą napić się krwi, nic więcej. Mam wrażenie, że słowo "wampir" pada tu tylko i wyłącznie ze względów marketingowych. Nie jestem zwolenniczką wampirów żyjących wśród ludzi i działających na ich korzyść (w Błękitnokrwistych, to właśnie dzięki nim mamy postęp techniczny i sztukę), dałam się jednak przekonać do tego rozwiązania prozie Charlaine Harris. Niestety w Błękitnokrwistych zatracono wszystko to, co w wampiryzmie intrygujące. Zatracono istotę wampiryzmu.
Co jest mocna stroną powieści? Zdecydowanie sposób jej wydania. Błękitnokrwiści to książka, do której dopasowano intrygującą, zapadającą w pamięć okładkę (zresztą pozostałe tomy również się tym wyróżniają). Każda strona powieści ozdobiona jest różą z kolcami, całość wydana na grubym papierze. Niestety podobnie, jak nie szata zdobi człowieka, tak ładne wydanie nie świadczy o wartości powieści. W tym przypadku kryje w sobie bardzo nieciekawą treść.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ja tu mogę pisać i krytykować, a cykl i tak zostanie bestsellerem. Jako powieść, skierowana do bardzo młodych czytelników zapewne spełnia swoją rolę. Problemy typu istnienie różnych, nie lubiących się grup w szkole, zazdrość pomiędzy dziewczynami, moda i kampanie reklamowe, ciche szkolne wojny itp. być może trafią do osób w podobnym wieku, jak bohaterowie powieści. Co ja opowiadam? Trafiają, skoro w Internecie krąży tak wielka ilość entuzjastycznych opinii. Dla czytelnika choć odrobinę bardziej wymagającego jest to jedynie czytadło, w najgorszym tego słowa znaczeniu, na które szkoda czasu.
Tak w kilku słowach można streścić problematykę Błękitnokrwistych, pierwszego tomu sagi o wampirach należących do elitarnego liceum w Nowym Jorku. Piękne i bogate piętnastoletnie dzieciaki z dobrych domów przeżywają w niej swoje miłości, przyjaźnie oraz imprezy suto zakrapiane alkoholem. Przez około 150 stron powieści nic się w zasadzie nie dzieje, poza tym, że w tajemniczych okolicznościach ginie jedna z uczennic szkoły. Pozostała treść oscyluje gdzieś wokół przyjaźni Schuyler z Oliverem, oraz jej skrywanego uczucia do Jacka, najprzystojniejszego chłopaka w szkole, brata złośliwej gwiazdy Mimi. Druga część książki jest już ciekawsza, okazuje się bowiem, iż Schuyler nie jest taką znowu zwykłą nastolatką, a Błękitnokrwistą, czyli wampirem. Dowiadujemy się również nieco o rodzinie głównej bohaterki, którą stanowi babcia i leżąca w śpiączce matka. Sztampą wieje na kilometr.
Powieść Błękitnokrwiści to bardzo słaba proza - bezbarwny i nieciekawy styl, schematyczna, nudna fabuła, papierowe postacie bez charakteru, akcja, której w powieści zwyczajnie nie ma. Irytują przydługie i zbyt szczegółowe opisy, nie wnoszące absolutnie nic do powieści, a dotyczące głównie jedzenia, strojów czy pomieszczeń. Na podobnym poziomie stoją dialogi, często puste, mało interesujące, o niczym. Pomysł na zupełnie nowe oblicze wampiryzmu może i zapowiadał się ciekawie – wampiry nie są potępionymi przez wszystkich potworami, lecz aniołami, które starają się odzyskać łaskę Boga – również został zmarnowany. Wampiry Melisy de la Cruz, to po prostu tacy ludzie, którzy czasem muszą napić się krwi, nic więcej. Mam wrażenie, że słowo "wampir" pada tu tylko i wyłącznie ze względów marketingowych. Nie jestem zwolenniczką wampirów żyjących wśród ludzi i działających na ich korzyść (w Błękitnokrwistych, to właśnie dzięki nim mamy postęp techniczny i sztukę), dałam się jednak przekonać do tego rozwiązania prozie Charlaine Harris. Niestety w Błękitnokrwistych zatracono wszystko to, co w wampiryzmie intrygujące. Zatracono istotę wampiryzmu.
Co jest mocna stroną powieści? Zdecydowanie sposób jej wydania. Błękitnokrwiści to książka, do której dopasowano intrygującą, zapadającą w pamięć okładkę (zresztą pozostałe tomy również się tym wyróżniają). Każda strona powieści ozdobiona jest różą z kolcami, całość wydana na grubym papierze. Niestety podobnie, jak nie szata zdobi człowieka, tak ładne wydanie nie świadczy o wartości powieści. W tym przypadku kryje w sobie bardzo nieciekawą treść.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ja tu mogę pisać i krytykować, a cykl i tak zostanie bestsellerem. Jako powieść, skierowana do bardzo młodych czytelników zapewne spełnia swoją rolę. Problemy typu istnienie różnych, nie lubiących się grup w szkole, zazdrość pomiędzy dziewczynami, moda i kampanie reklamowe, ciche szkolne wojny itp. być może trafią do osób w podobnym wieku, jak bohaterowie powieści. Co ja opowiadam? Trafiają, skoro w Internecie krąży tak wielka ilość entuzjastycznych opinii. Dla czytelnika choć odrobinę bardziej wymagającego jest to jedynie czytadło, w najgorszym tego słowa znaczeniu, na które szkoda czasu.
Więcej informacji o książce znajdziecie oczywiście na portalu Fantasta.
Nieznoszę ostatnim czasy motywów z wampirami. To są bestie, wsadzanie ich do szkół... To może niedługo Yeti urodzi dzieci i będzie je prowadzać do szkół? Zabierają całą magię wampirom!! :( Zmierzchomanii się po prostu brzydzę.
OdpowiedzUsuńNo proszę. Czytałam tyle pochlebnych recenzji, że nawet nie wykluczałam przeczytania tego w przyszłości, kiedy już minie moda na wampiry. "Harry'ego Pottera" zaczęłam czytać dopiero, gdy wydano sześć tomów:)
OdpowiedzUsuńPatrycja Antonina - przede wszystkim dziękuję za odwiedziny i ważny głos. Mam takie samo podejście!
OdpowiedzUsuńElenaoir - właśnie zastanawiałam się skąd tyle pochlebnych opinii! Pottera bardzo lubię i też zabrałam się za niego, jak wyszła całość :D
Ha! Ja nie musiałam tego czytać, aby wiedzieć, że badziewie ;] Ma się tego nosa do książek od dziecka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Nie jestem wcale zdziwiona Twoją krytyczną oceną, Sheilo. Statystyka nie pozwala, żeby w ostatnim czasie wyszło więcej dobrych książek o wampirach. ;) Zresztą to są książki młodzieżowe - wszędzie ten sam schemat. Czasami aż żal, że tyle drzew idzie na taką makulaturę... :(
OdpowiedzUsuńNiestety... uprzedzam, że przed Wami jeszcze dwie recenzje cyklu, ale po nich mówię pas ;)
OdpowiedzUsuńHi there would you mind stating which blog platform you're using? I'm looking to start my own blog soon but
OdpowiedzUsuńI'm having a difficult time choosing between BlogEngine/Wordpress/B2evolution and Drupal. The reason I ask is because your design seems different then most blogs and I'm looking for something completely unique.
P.S Apologies for being off-topic but I had to ask! kliknij w link,
http://speedyconnections.net/index.php?do=/blog/11071/gry-mario/