Po dłuuugiej przerwie powracam, jako szczęśliwa, młoda małżonka ;) Mam nadzieję, że po ślubie wena będzie większa niż zwykle.
Prezentuję kolejną recenzję pisaną dla portalu Fantasta, tym razem na tapecie high fantasy.
Lubicie czarną magię, smoki, tajemnicze artefakty i wojny, które zmieniają bieg historii? Albo młode księżniczki, bohatera z ludu, drużynę i przygodę? Jeśli tak – sięgnijcie po Smoczy Tron, pierwszy tom uznanego cyklu high fantasy Pamięć, Smutek i Cierń, autorstwa Tada Williamsa.
Powieść rozkręca się bardzo powoli. Trafiamy na dwór umierającego króla Presera Johna, gdzie poznajemy sympatycznego, acz niezdarnego i wiecznie rozkojarzonego Simona, chłopca na posyłki, marzącego o bitwach, olbrzymach i morskich podróżach na wielkich lśniących okrętach… Chłopiec przypadkiem dostaje się na naukę u Doktora Morgenesa, zwanego Tym, Który Nosi Zwój, zamkowego lekarza i mędrca, który zna wiele legend i pradawnych historii. Czas płynie leniwie, Simon spędza u Doktora całe dnie, za co nie raz obrywa w ucho od Rachel, surowej, acz kochającej i w gruncie rzeczy pełnej ciepła ochmistrzyni, przyjaciółki zmarłej matki Simona. Wszystko zostaje wywrócone do góry nogami w chwili śmierci sędziwego, mądrego króla. Na dworze pojawiają się dwaj jego synowie – następca tronu Elias i jego młodszy brat Josua, który dość szybko znika w tajemniczych okolicznościach. Tymczasem Wielki Król robi się coraz bardziej podejrzliwy, rozdrażniony, niknie w oczach, a każdą wolną chwilę spędza w towarzystwie Pryratesa, Nabbańczyka, alchemika i czarownika, który sączy jad do jego ucha. Ciekawski Simon, który uwielbia zapuszczać się w różne zakamarki zamczyska, zupełnie przypadkowo trafia do mrocznej celi, w której, w nieludzkich warunkach więziony jest Josua. Oczywiście wraz z Doktorem uwalnia księcia i, ryzykując życie, pomaga mu w ucieczce z zamku. Od tego momentu staje się poszukiwanym przez Wielkiego Króla zdrajcą. Rozpoczyna się jego samotna, pełna udręki wędrówka. W tym momencie aż prosi się, by napisać, iż jest to pełna przygód i nagłych zwrotów akcji, pasjonująca podróż. Niestety dla mnie ta właśnie część okazała się najsłabszym ogniwem powieści. Rozwlekłe opisy, skupienie na niewiele wnoszących detalach, męczące sny i rozważania bohatera, a to wszystko na kilkuset stronach, sprawiły, że czytając o podróży Simona byłam zmęczona, znudzona i nierzadko przysypiałam nad kartami powieści. Rozważałam również przerwanie lektury, jednak dobrze, że tego nie zrobiłam.
Druga połowa powieści jest już o wiele ciekawsza. Poznajemy różne ludy, zaczynamy pojmować kierujące nimi antagonizmy, pojawiają się też najróżniejsze rasy: poza ludźmi i trollami świat zamieszkują legendarni Sithowie, wyniosła, tajemnicza rasa, przywodząca na myśl elfy. Aby pokonać zbliżające się potężne Zło, będzie trzeba odrzucić na bok nienawiść i nieufność oraz połączyć siły. Nad twierdzą unoszą się bowiem mroczne chmury.
Smoczy Tron to powieść oparta na utartych schematach, charakterystycznych dla high fantasy. Bohaterowie pozbawieni są w zasadzie niejednoznaczności – mamy więc do czynienia z czarnymi i białymi, dobrymi i złymi. Spotykamy dzielnych rycerzy, dla których najwyższą cnotą jest honor i odwaga oraz podstępnych morderców, którzy za nic mają jakiekolwiek zasady. Jedyną postacią, która może budzić zróżnicowane uczucia jest Wielki Król – niegdyś odważny i dobry, choć na swój sposób okrutny, obecnie zaś zżerany przez duchową chorobę, gwałtowny, nieprzewidywalny, podejmujący chaotyczne i tragiczne w skutkach decyzje. Interesujące może okazać się przeanalizowanie przyczyn takiego stanu rzeczy. Pozostali bohaterowie w zasadzie nie budzą większych kontrowersji, co wpisuje się w kanon tego gatunku.
Cała fabuła oparta została na motywie drogi. Najpierw będzie to podróż młodego, niedoświadczonego bohatera, następnie wyprawa drużyny po potężny artefakt, który ma uratować świat. Innym wymiarem drogi jest oczywiście psychologiczna podróż Simona ku dorosłości, dojrzałości i przemianie duchowej, przedstawiona zresztą w całkiem interesujący sposób. Rodzi to uzasadnione skojarzenia z Władcą Pierścieni. Uprzedzam, takich skojarzeń jest zdecydowanie więcej.
Pewne obawy budzić może nagromadzenie postaci, które przewijają się na kartach powieści. Chwila nieuwagi i możemy stracić rozeznanie, o kim właściwie czytamy, jakie są powiązania danej osoby z innymi bohaterami. Sprawę ułatwia nieco Dodatek w postaci aneksu bohaterów, podzielonych na ludy i rasy, chociaż ich charakterystyki są bardzo skrótowe. Przyznaję, że nie raz zmuszona byłam do skorzystania z aneksu, gdyż pogubiłam się w zawiłych relacjach łączących bohaterów.
Fani gatunku powinni sięgnąć po tę pozycję, mimo wielu moich zastrzeżeń i uwag. Ostatnie dwieście stron powieści czyta się już bardzo dobrze, pojawia się potężna, mroczna magia i stwory z piekła rodem, smok, magiczny miecz i epicka bitwa. Jeśli ktoś dobrze czuje się w takim klimacie, nie powinien być zawiedziony. Narracja staje się bardziej wciągająca, pojawia się coraz więcej humoru, w tle majaczy nam subtelnie wątek miłosny, przygoda goni przygodę, a to wszystko okraszone jest porcją świeżej krwi. Ja pozostaję nieco rozczarowana. Przede wszystkim rozwlekłością powieści, powolną akcją i faktem, że wszystko to gdzieś już było.
środa, 3 listopada 2010
Smoczy Tron, Tad Williams
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przede wszystkim: wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, jak to się mówi:).
OdpowiedzUsuńCzytałam parę lat temu cały ten cykl Williamsa i nawet mi się podobał, choć wydaje mi się, że jest to raczej książka dla młodzieży.
Williamsa czyta się bardzo dobrze, choć rzeczywiście wszystko to już było.
OdpowiedzUsuńSimon to przecież drugi Garion z Belgariady (po latach naprawdę zdarza mi się mylić ich przygody).
Niemniej warto przez Smoczy Tron przebrnąć, ma swoje znakomite momenty.
Gratulacje! Wszystkiego "naj" na nowej drodze życia.:)
OdpowiedzUsuńHm, zastanawiałam się, czy nie poprosić czasem o tą książkę mikołaja, ale po przeczytaniu Twojej recenzji zdecydowałam się zapolować na nią w bibliotece.:)
Zastanawiam się na ile obecnie byłoby możliwe napisanie takiej powieści? Fantasy straciła niewinność po Cooku, Cornwellu, Eriksonie i Martinie, a u nas po Kresie i Sapkowskim. Nawet "chłopięcy" Wegner nie posługuje się już bajka i Tolkienem. W efekcie "Smoczy Tron" czyta się rzeczywiście jak powieść dla dzieci właściwie, toż "Harry Potter" zawiera w sobie więcej brutalności i niejednoznaczności.
OdpowiedzUsuńA czytałaś może "Pieśń Łowcy" Tada?? Polecam, wychowałam się na twórczości Williamsa, kocham go i podziwiam, to jeden z najukochańszych pisarzy mojego dzieciństwa. Słyszałam o tej książce, pewnie ją zakupię za jakiś czas ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, witam po przerwie i gratuluję młodej parze :)) Dużo szczęścia, zgody, miłości i wytrwałości :)
Gratuluję, gratuluję i jeszcze raz gratuluję. Żeby wszystkie Wasze wspólne marzenia doczekały się realizacji. Ciepłego, domowego gniazdka i wielu, wielu niezapomnianych chwil.
OdpowiedzUsuńZa "Smoczy Tron" podziękuje Kocham fantasy, ale w takim wydaniu tylko czasami.
Oooo, gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego dobrego!
Gratulacje na nowej drodze życia :) !!!!
OdpowiedzUsuńRównież przyłączam się do gratulacji ;) Pozdrów przy okazji męża ;) A na książkę mam ochotę od jakiegoś czasu, więc może nadrobię to w najbliższych dniach.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wszystkie miłe życzenia :D
OdpowiedzUsuńBiorę się niedługo za drugi tom, zobaczymy, co z tego wyjdzie :)))
Mnie zachwyciła "Wojna Kwiatów" Williamsa, do tej pory to chyba jedna z moich ulubionych książek fantasy. Potem sięgnęłam po inną jego twórczość i mój entuzjazm trochę oklapł, bo nie odnalazłam ani tego klimatu, ani tej oryginalności...
OdpowiedzUsuńI ja dołączam się do życzeń. Wszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu i taki rodzaj fantasy jest wskazany, aby odetchnąć od Sapkowskich i Eriksonów :). Natomiast jeśli chodzi o natłok bohaterów to po "Malazańskiej" S.Eriksona nic nie jest w stanie mnie zagiąć. Nota bene, polecam cały cykl "Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych" według mnie to najlepszy cykl high fantasy jaki w życiu czytałem.
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytałam pierwszy tom Malazańskiej, ale później zaniechałam. Choć muszę przyznać, że w gatunku to prawdziwy majstersztyk!
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem ale piszesz teksty i reenzje i mówisz o sobie "małżonka" ?? :P to chyba dla twojego męża jesteś małżonką, a o sobie powinnaś mówić że jesteś mężatką :)
OdpowiedzUsuń