wtorek, 20 września 2011

Zima mej duszy, Marcin Pągowski

„Ulitował się tedy Pan i tak do nich rzekł: Ześlę mego syna, który odkupi grzechy wybranego ludu”. Znacie to? A: „Zbuntował się jednak syn, odwracając się do Stwórcy plecami i złorzecząc mu, nie chcąc wypełnić woli ojca”? Nie? To posłuchajcie…

Alternatywnych wizji życia Syna Bożego było już w literaturze polskiej kilka, z inkwizytorem Mordimerem Jacka Piekary na czele. Osobiście jestem wielką fanką tego typu zabiegów, dlatego też z zaciekawieniem sięgnęłam po zbiór Zima mej duszy Marcina Pągowskiego. I z przyjemnością stwierdzam, iż lektura tych trzech, znacznie się od siebie różniących, opowiadań okazała się bardzo ciekawym doświadczeniem. Choć akcja każdej z opowieści dzieje się w zupełnie innych czasach i realiach oraz posiada zdecydowanie odmienną stylistykę, to cały zamysł okazał się spójny. Spoiwem jest rzecz jasna główny bohater. A w zasadzie antybohater, bo daleko mu do kryształowych postaci, jakich w fantasy pełno. Hedaard jest cyniczny, skory do zadawania cierpienia i, być może nieumyślnego, łamania niewieścich serc. Jest też pieruńsko skuteczny w tym co robi i twardo dąży do celu. Jaki by on nie był. Postać została wspaniale rozbudowana, z każdą stroną poznajemy go coraz lepiej. Niestety nie mogę tego powiedzieć o bohaterach pobocznych. Trochę żałuję, iż każda z postaci występujących w książce została potraktowana raczej po macoszemu. Chyba tylko Küka z tytułowego opowiadania dostała jakąś przeszłość i charakter, by nie rzec charakterek – za co od razu wspięła się na podium moich ulubionych postaci kobiecych tej książki. Autor bardzo dobrze oddał jej zadziorność, zagubienie pomiędzy kapryśnym dzieckiem a dojrzałą, kochającą kobietą oraz wielką determinację. Tyle, że postaci, z którymi los zetknął Hedaarda jest tu zdecydowanie więcej.

Na tle bardzo dobrych opowiadań Zima mej duszy i Cena ułudy najsłabiej, co absolutnie nie oznacza źle, wypada dość poetycka historia Audovera. Choć ma świetną puentę i wciągającą narrację to mam spory żal do autora, że nie dał nam troszkę więcej, zwłaszcza jeśli chodzi o pogłębienie tytułowej postaci. Mam nadzieję, iż nie jest to ostatnie słowo Marcina i Audovera powróci jeszcze na łamach jakiejś innej historii. Jest to bowiem postać intrygująca, o której bardzo chętnie poczytam. Póki co mogę sporo powiedzieć jedynie o jej zgrabnej kibici i kuszącym dekolcie.

Od pierwszych stron rzucił mnie na kolana język – świetnie stylizowany, dosadny, momentami ostry, ale zawsze trafny. Czuć, iż autor kocha pisać i ma wyjątkowo lekkie pióro. Nawet jeśli narracja sprawia momentami wrażenie nieco poplątanej (miałam taki moment, że pogubiłam się zupełnie w historii), to zabawa językiem odciąga od tego uwagę. Bardzo dobre i dokładne opisy również umilają lekturę, nie wspominając już o rubasznym, czasem ironicznym humorze. Męskich czytelników może wręcz rozproszyć bardzo sugestywne opisywanie kobiecych wdzięków, więc radzę się przygotować. Dodatkowym atutem jest zaskakująca mieszanka inspiracji i odwołań do kultury czy literatury. Myślę, że ich poszukiwanie da czytelnikowi sporą dawkę satysfakcji. Do moich ulubionych momentów należą oczywiście mroczne i niepokojące Dziady, opisane w mistrzowskim stylu. Wisienką na torcie jest bardzo estetyczne i klimatyczne wydanie, choć tu raczej ukłony kieruję w stronę wydawnictwa.

Otwarta forma opowiadań świadczy, mam nadzieję, o tym, iż autor nie porzucił Hedaarda i zamierza kontynuować dzieło. Po lekturze Zimy mej duszy jestem gotowa na jeszcze większą dawkę emocji i bardzo chętnie przeczytam powieść. Na chwilę obecną traktuję ten książkowy debiut Marcina Pągowskiego jako smakowitą przystawkę, po której chciałoby się nasycić odpowiednim daniem głównym. Zapitym oczywiście solidnym antałkiem miodu z Trzech Dębów.

Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Uwielbiam literaturę obrazoburczą i do takiej, ze względu na główne założenie, zaliczyłabym prozę Marcina Pągowskiego. Czekam na moment, w którym pod kościołami zbierane będą podpisy, by zakazać publikacji opowiadań tego autora, gdyż rozsławi to imię jego ponad wszelką miarę. Czego mu z całego serca życzę.

Recenzja dla portalu

11 komentarzy:

  1. Nie przeczytam :-) Zdecydowanie nie dla mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że przeczytałyśmy zupełnie inne książki. Według mnie autor zmarnował potencjał swojego pomysłu. Uwielbiam literaturę obrazoburczą, ale tutaj poza rodowodem i przesłankami nie ma nic ciekawego. Bohater wyrósł z Geralta z Rivii, Kuka przypomina Ciri, styl pisania marny, charakter bohaterów też. Jedna ze słabszych książek jakie czytałam w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie lubisz autora co? Książka wybitna może nie jest, ale słaba na pewno też nie, a już na pewno nie styl (czyżby urażona duma? wydawnictwo cię jakieś odrzuciło? Fabryka powiedziała "nie" twojemy Wielkiemu Dziełu?). Gdzie się tam Geralta i Ciri dopatrzyłaś też nie wiem, no ale jak się chce przyczepić, to się przyczepi.

      Usuń
  3. Droga Sheilo, zostałaś otagowana! Zapraszam do świątecznej zabawy: http://kosmetyki-naturalne.blogspot.com/2011/12/wesoych-swiat.html
    Troszkę nie w Twoim temacie... Ale myślę, że można poczynić pewne odstępstwa od części drugiej :D
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tego typu tematykę : )
    Nie wiem skąd to we mnie jest, ale lubię, gdy fabułą staje naprzeciw kanonów otaczajacego nas świata. Lubię, gdy bohater nie tylko jest niejednoznaczny, ale nawet jest antybohaterem.

    Czuję się więcej niż zachęcony Twoją recenzją.

    ps. dobre pod tym względem są również są Kresowe "Piekło i szpada"

    OdpowiedzUsuń
  5. Po tej recenzji marzy mi się ta pozycja, antybohater to dla mnie najlepsze, co może być odnośnie książkowych osobistości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog, świetne recenzje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka wygląda na ciekawą :) Ja teraz czytam Mastertona :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie czytałam żadnej książek z serrokalto określiłaś "Alternatywnych wizji życia Syna Bożego", ale na pewno chętnie się skuszę.
    Może nzawet zacznę od tej

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak mnie zachęciłaś swoim blogiem, że w poniedziałek biegnę do biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...