sobota, 12 grudnia 2009

Co to był za koncert!

Lubię odpływać przy dobrej muzyce. Przymykam oczy i słucham całą sobą, staram się chłonąć wszystko, co ma mi ona do zaoferowania. I tak właśnie było wczoraj. Koncert Blindead był przeze mnie wyczekiwanym wydarzeniem. O 19 byliśmy już w poznańskim Eskulapie (picie soku marchwiowego przy bramce – bezcenne!). Spodziewałam się większej frekwencji, ale i tak nie było źle. Koncert rozpoczął się występem Broken Betty. Nie ukrywam – przesiedzieliśmy ten czas sącząc piwko i gadając. Zajrzeliśmy na salę podczas Tides from Nebula – dla wielu gwiazdy wieczoru. Interesująca muzyka, jednak dla mnie mało koncertowa. Zresztą czekałam na coś zupełnie innego! To, co zaprezentowali muzycy z Blindead można określić krótko: czysty profesjonalizm. Ciężka muzyka rewelacyjnie komponowała się z klimatyczną elektroniką, w tle niepokojące wizualizacje, a ponad tym wszystkim genialny wokal – co tu dużo gadać, dałam się porwać. Muzyka Blindead jest ekstatyczna, hipnotyzująca, bardzo dojrzała, ciężko przy niej po prostu stać. Dziś pluję sobie w twarz, że nie zabrałam aparatu – takie wydarzenia należy uwieczniać! Świetne nagłośnienie,tak rozczarowujące podczas koncertów Behemotha czy Vadera, zwieńczyło dzieło. Jednak da się to zrobić dobrze!
Jestem zachwycona i już czekam na kolejny koncert. Oby prędko!
Niesmak budzi jedynie polityka knajpy. Równo z zakończeniem koncertu trzeba było się ewakuować z sali, bo już czekały tabuny dyskotekowej młodzieży. O 22 zaczynała się zupełnie inna impreza. Dziwne uczucie.

2 komentarze:

  1. Na Behemocie bylo przeciez zajebiste naglosnienie! Vader - kicha, to prawda...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste było na Blindead ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...