A słowo „średnia” idealnie opisuje czwarty tom cyklu o zabójczyni wampirów, Anicie Blake. Kafejka "U lunatyków" ma dobry tytuł. Tytuł, który przykuł moją uwagę na tyle, że sięgnęłam po książkę, z którą nie miałam żadnych skojarzeń. Dopiero lektura notki od wydawcy ujawniła, że to słynny cykl, o którym jednak kiedyś słyszałam.
Niestety w tej książce wszystkiego jest za dużo. Za dużo stworzeń (wampiry, wilkołaki, szczurołaki i tysiąc innych wariantów ze zmiennokształtnością, do… łabędzia włącznie, magowie, nag, wspominane są gargulce i trolle. Ja wymiękam. ), za dużo wydarzeń, za dużo mdłych westchnień bohaterki, za dużo dywagacji i rozterek (wybrać wampira czy wilkołaka, ojejku jejku. Uprawiać seks przedmałżeński? Nie! Ale jednak tak bym chciała…), za dużo ma petite, którym kończy się każde zdanie Jean Clode`a. A! I jeszcze za dużo dziewczyńskości w tym wszystkim. Podkreślanie po raz setny, że „fajnie mieć broń”, nuuuuudzi.
Czy czegoś jest za mało? Naturalnie! Za mało horroru w horrorze.
Gdyby objętość tej, dość pokaźnych rozmiarów, powieści zmniejszyć co najmniej o połowę (albo co się będziemy rozdrabniać? O 2/3!), to wyszłaby z tego całkiem niezła historia. Podoba mi się świat wilkołaków i tytułowa kafejka "U lunatyków", która ma świetny klimat. Jest ciężka od zwierzęcego odoru, przepełniona brutalnością. Rewelacyjna jest postać Rainy, kobiety, która chyba jako jedyna w tej książce ma jaja. Śledztwa prowadzone przez Anitę też nie są złe. Ale ginie mi ten brutalny świat w miłosnych rozterkach i dziwnych romansach. Jakbym w historii o wampirach szukała romansidła, to czytałabym Zmierzch.
Zdecydowałam, że dam jednak szansę Anicie Blake. Odnajdę pierwszy tom i pogadamy raz jeszcze. Powszechnie znaną cechą wielotomowych cykli jest przecież proporcjonalny spadek jakości, wraz z przybywaniem kolejnych tomów. Liczę, że tak jest i w tym przypadku.
Zobaczymy.
Niestety w tej książce wszystkiego jest za dużo. Za dużo stworzeń (wampiry, wilkołaki, szczurołaki i tysiąc innych wariantów ze zmiennokształtnością, do… łabędzia włącznie, magowie, nag, wspominane są gargulce i trolle. Ja wymiękam. ), za dużo wydarzeń, za dużo mdłych westchnień bohaterki, za dużo dywagacji i rozterek (wybrać wampira czy wilkołaka, ojejku jejku. Uprawiać seks przedmałżeński? Nie! Ale jednak tak bym chciała…), za dużo ma petite, którym kończy się każde zdanie Jean Clode`a. A! I jeszcze za dużo dziewczyńskości w tym wszystkim. Podkreślanie po raz setny, że „fajnie mieć broń”, nuuuuudzi.
Czy czegoś jest za mało? Naturalnie! Za mało horroru w horrorze.
Gdyby objętość tej, dość pokaźnych rozmiarów, powieści zmniejszyć co najmniej o połowę (albo co się będziemy rozdrabniać? O 2/3!), to wyszłaby z tego całkiem niezła historia. Podoba mi się świat wilkołaków i tytułowa kafejka "U lunatyków", która ma świetny klimat. Jest ciężka od zwierzęcego odoru, przepełniona brutalnością. Rewelacyjna jest postać Rainy, kobiety, która chyba jako jedyna w tej książce ma jaja. Śledztwa prowadzone przez Anitę też nie są złe. Ale ginie mi ten brutalny świat w miłosnych rozterkach i dziwnych romansach. Jakbym w historii o wampirach szukała romansidła, to czytałabym Zmierzch.
Zdecydowałam, że dam jednak szansę Anicie Blake. Odnajdę pierwszy tom i pogadamy raz jeszcze. Powszechnie znaną cechą wielotomowych cykli jest przecież proporcjonalny spadek jakości, wraz z przybywaniem kolejnych tomów. Liczę, że tak jest i w tym przypadku.
Zobaczymy.
nie czytałem książek z tej serii. chociaż przyznam , że nawet miałem ochotę. Ale własnie słyszałem, że o ile pierwsze tomy serii są interesujące to im dalej tym gorzej
OdpowiedzUsuńWidziałam dziś pierwszy i drugi tom w empiku, więc niewykluczone, że niebawem się skuszę.
OdpowiedzUsuńWygrała jednak Chelsea Quinn Yarbro i drugi tom sagi o hrabim Saint-Germain. Ale o tym wkrótce!
Ja czytałem Hotel Transylvanię i jakbym teraz nie brał udziału w wyzwaniu czytelniczym na pewno przeczytałbym Pałac.
OdpowiedzUsuńNo właśnie wczoraj się dokopałam do tego wyzwania i pomysł jest genialny. Tylko czasu jakby brak :/
OdpowiedzUsuń