Gdyby istniał sprawdzony przepis na klimatyczną powieść o wampirach, to pewnie wyglądałby mniej więcej tak: bierzemy jednego, wiekowego wampira i osadzamy w ciekawej epoce historycznej, dokładamy do tego piękną kobietę, przyprawiamy szczyptą intryg i suto podlewamy krwią. Zdawać by się mogło, że według takiego pomysłu powstanie wspaniała, porywająca, nieco straszna i romantyczna historia. Niestety nic bardziej mylnego.
Trzeci tom przygód wampirzego hrabiego, Saint Germaina, posiada w sobie wszystkie wyżej wymienione składniki. Saint Germain jest bardzo starym i doświadczonym wampirem, który aktualnie przebywa w starożytnym Rzymie z okresu I wieku naszej ery. W tle mamy więc okrutne rządy Nerona, całą serię zmian na tronie, aż do rządów Flawiuszy, krwawe walki gladiatorów, brawurowe wyścigi rydwanów, tajemnicze intrygi dworskie i piękną, nieszczęśliwą Ację Oliwię Klemens. Brzmi intrygująco? Owszem. Klimat starożytnego Rzymu został oddany w powieści wspaniale. Opisy igrzysk organizowanych przez zmieniających się, jak w kalejdoskopie cesarzy, również potrafią zachwycić. Barwne opisy uczt, pełnych pijaństwa, obżarstwa i innych atrakcji mogą zrobić wrażenie. Tylko gdzieś po drodze zgubił nam się wampir.
Saint-Germain, przyjmujący w tej części imię Rakoczego Sanct` Germaina Franciskusa to miły, przystojny osobnik, pełen odrazy dla rozrywek, którymi karmią się mieszkańcy zepsutego Rzymu. Jest wrażliwy tak bardzo, że zakochuje się w maltretowanej i wykorzystywanej przez męża arystokratce, jednak jego nadludzkie moce i potęga wielu wieków doświadczeń nie są wystarczające by wyrwać ukochaną z rąk męża, intryganta-potwora. O nie! Saint Germain przeżywa katusze, pęka mu serce, tęskni, myśli, pociesza i raz na jakiś czas bierze w ramiona ukochaną Ację, lecz ta, przez dobrych kilka lat pozostaje pod władzą męża, który wyczynia z nią coraz to dziwniejsze rzeczy. Stary wampir nie jest w stanie jej uratować, ani pozbyć się w tajemnicy okrutnika, który stoi na drodze do wspólnego szczęścia. Niezbyt przekonujące rozwiązanie.
Sprawa druga – horror, albo i jego brak. Powieści Yarbro reklamowane są jako romantyczne horrory w klimatach Anne Rice i pierwszy tom cyklu - "Hotel Transylwania", śmiało mógł za taki uchodzić. Nie da się tego powiedzieć o Krwawych igrzyskach, które może i są ciekawą powieścią historyczną, ale są również ckliwym romansidłem z nie-wampirem w tle. No chyba, że ja źle rozumiem pojęcie horroru – może chodzi tu o to, że przeżywamy prawdziwy horror, czytając o rozterkach i uniesieniach miłosnych głównego bohatera.
To co razi jednak najbardziej, to powielanie rozwiązań wprost z poprzednich części tomu. Jeśli istnieje kolejna część tego cyklu, to łatwo przewidzieć, iż Saint Germain dla odmiany pojawi się np. w starożytnym Egipcie, gdzie pozna oszałamiająco piękną kapłankę, która jest wykorzystywana seksualnie przez, dajmy na to, faraona. Po wielu perypetiach Saint Germain, nie robiąc nikomu krzywdy będzie mógł już na zawsze (które w przypadku wampira jest pojęciem względnym) być z ukochaną, dobierając się, od czasu do czasu, do jej słodkiej szyjki. Fabuła we wszystkich trzech częściach tego cyklu wygląda dokładnie tak.
Powieść Yarbro bardzo mnie rozczarowała. Czyta się ją całkiem miło i szybko, wiele opisów i wątków pobocznych wypada całkiem zgrabnie, ale wszystkie zalety giną w obliczu głównego zarzutu. Wampir pojawia się w powieści chyba tylko w celach marketingowych, nie ma on bowiem żadnej cechy wampira (poza tym, że trochę zasłabł, kiedy musiał pływać na tratwie bez swoich osławionych butów, w podeszwach których znajduje się ziemia z ojczystych stron). Jest to zwykły człowiek, który ubiera się na czarno i nie jada publicznie. Zabrakło odrobiny bestii. I ja rozumiem, że ciekawym zabiegiem jest przedstawienie wampira, jako najmniejszego zła w okrutnych czasach starożytnego Rzymu. Czasach, w których życie ludzkie dla cesarza nie warte było splunięcia, a nie najmądrzejszy lud rzymski żądał tylko chleba i igrzysk. Ale dlaczego wampir nie ma żadnych problemów z żyjącą w nim bestią? Dlaczego nie musi walczyć z pragnieniem na widok wsiąkającej w arenę krwi? Nie czuje jej słodkiego, nęcącego zapachu? Dlaczego nie targają nim zwierzęce emocje?
Świetnym pomysłem wydawała mi się chronologia wydarzeń w cyklu. Akcja kolejnych tomów rozgrywa się bowiem coraz wcześniej. W "Hotelu Transylwania" poznawaliśmy XVIII-wieczy Paryż, w "Pałacu" odwiedziliśmy renesansową Florencję, Krwawe igrzyska wprowadziły nas w klimat starożytnego Rzymu. Wiele oczekiwałam po tym zabiegu. Wydawało mi się, że w części pierwszej nasz bohater jest inny (bardziej opanowany, elegancki itp.) niż wcześniej, gdyż wiele się uczy, żyjąc tyle czasu. Niestety wampir z Krwawych igrzysk ma taką samą wiedzę, takie same maniery i powściągliwość, jak ten z "Hotelu Transylwania". Traktuję to jako zmarnowany pomysł.
Podsumowując – Krwawe igrzyska to interesująca powieść historyczna. Warto do niej zerknąć, jeśli ktoś interesuje się starożytnością i lubi poczytać fantastykę w takim klimacie, bo to właśnie elementy charakteryzujące epokę wybijają się na pierwszy plan. Nie warto po nią sięgać, jeśli lubimy horrory, a nie daj Boże wampiry. No chyba, że podobał się nam "Zmierzch", wtedy Krwawe igrzyska mogą okazać się prawdziwym odkryciem i na tle jeszcze bardziej ckliwego Edwarda, Saint Germain może okazać się całkiem interesującą, złożoną postacią. Fani gotyckich horrorów srodze się rozczarują, zdenerwują a nawet poprzeklinają nad stronicami powieści Yarbro.
Trzeci tom przygód wampirzego hrabiego, Saint Germaina, posiada w sobie wszystkie wyżej wymienione składniki. Saint Germain jest bardzo starym i doświadczonym wampirem, który aktualnie przebywa w starożytnym Rzymie z okresu I wieku naszej ery. W tle mamy więc okrutne rządy Nerona, całą serię zmian na tronie, aż do rządów Flawiuszy, krwawe walki gladiatorów, brawurowe wyścigi rydwanów, tajemnicze intrygi dworskie i piękną, nieszczęśliwą Ację Oliwię Klemens. Brzmi intrygująco? Owszem. Klimat starożytnego Rzymu został oddany w powieści wspaniale. Opisy igrzysk organizowanych przez zmieniających się, jak w kalejdoskopie cesarzy, również potrafią zachwycić. Barwne opisy uczt, pełnych pijaństwa, obżarstwa i innych atrakcji mogą zrobić wrażenie. Tylko gdzieś po drodze zgubił nam się wampir.
Saint-Germain, przyjmujący w tej części imię Rakoczego Sanct` Germaina Franciskusa to miły, przystojny osobnik, pełen odrazy dla rozrywek, którymi karmią się mieszkańcy zepsutego Rzymu. Jest wrażliwy tak bardzo, że zakochuje się w maltretowanej i wykorzystywanej przez męża arystokratce, jednak jego nadludzkie moce i potęga wielu wieków doświadczeń nie są wystarczające by wyrwać ukochaną z rąk męża, intryganta-potwora. O nie! Saint Germain przeżywa katusze, pęka mu serce, tęskni, myśli, pociesza i raz na jakiś czas bierze w ramiona ukochaną Ację, lecz ta, przez dobrych kilka lat pozostaje pod władzą męża, który wyczynia z nią coraz to dziwniejsze rzeczy. Stary wampir nie jest w stanie jej uratować, ani pozbyć się w tajemnicy okrutnika, który stoi na drodze do wspólnego szczęścia. Niezbyt przekonujące rozwiązanie.
Sprawa druga – horror, albo i jego brak. Powieści Yarbro reklamowane są jako romantyczne horrory w klimatach Anne Rice i pierwszy tom cyklu - "Hotel Transylwania", śmiało mógł za taki uchodzić. Nie da się tego powiedzieć o Krwawych igrzyskach, które może i są ciekawą powieścią historyczną, ale są również ckliwym romansidłem z nie-wampirem w tle. No chyba, że ja źle rozumiem pojęcie horroru – może chodzi tu o to, że przeżywamy prawdziwy horror, czytając o rozterkach i uniesieniach miłosnych głównego bohatera.
To co razi jednak najbardziej, to powielanie rozwiązań wprost z poprzednich części tomu. Jeśli istnieje kolejna część tego cyklu, to łatwo przewidzieć, iż Saint Germain dla odmiany pojawi się np. w starożytnym Egipcie, gdzie pozna oszałamiająco piękną kapłankę, która jest wykorzystywana seksualnie przez, dajmy na to, faraona. Po wielu perypetiach Saint Germain, nie robiąc nikomu krzywdy będzie mógł już na zawsze (które w przypadku wampira jest pojęciem względnym) być z ukochaną, dobierając się, od czasu do czasu, do jej słodkiej szyjki. Fabuła we wszystkich trzech częściach tego cyklu wygląda dokładnie tak.
Powieść Yarbro bardzo mnie rozczarowała. Czyta się ją całkiem miło i szybko, wiele opisów i wątków pobocznych wypada całkiem zgrabnie, ale wszystkie zalety giną w obliczu głównego zarzutu. Wampir pojawia się w powieści chyba tylko w celach marketingowych, nie ma on bowiem żadnej cechy wampira (poza tym, że trochę zasłabł, kiedy musiał pływać na tratwie bez swoich osławionych butów, w podeszwach których znajduje się ziemia z ojczystych stron). Jest to zwykły człowiek, który ubiera się na czarno i nie jada publicznie. Zabrakło odrobiny bestii. I ja rozumiem, że ciekawym zabiegiem jest przedstawienie wampira, jako najmniejszego zła w okrutnych czasach starożytnego Rzymu. Czasach, w których życie ludzkie dla cesarza nie warte było splunięcia, a nie najmądrzejszy lud rzymski żądał tylko chleba i igrzysk. Ale dlaczego wampir nie ma żadnych problemów z żyjącą w nim bestią? Dlaczego nie musi walczyć z pragnieniem na widok wsiąkającej w arenę krwi? Nie czuje jej słodkiego, nęcącego zapachu? Dlaczego nie targają nim zwierzęce emocje?
Świetnym pomysłem wydawała mi się chronologia wydarzeń w cyklu. Akcja kolejnych tomów rozgrywa się bowiem coraz wcześniej. W "Hotelu Transylwania" poznawaliśmy XVIII-wieczy Paryż, w "Pałacu" odwiedziliśmy renesansową Florencję, Krwawe igrzyska wprowadziły nas w klimat starożytnego Rzymu. Wiele oczekiwałam po tym zabiegu. Wydawało mi się, że w części pierwszej nasz bohater jest inny (bardziej opanowany, elegancki itp.) niż wcześniej, gdyż wiele się uczy, żyjąc tyle czasu. Niestety wampir z Krwawych igrzysk ma taką samą wiedzę, takie same maniery i powściągliwość, jak ten z "Hotelu Transylwania". Traktuję to jako zmarnowany pomysł.
Podsumowując – Krwawe igrzyska to interesująca powieść historyczna. Warto do niej zerknąć, jeśli ktoś interesuje się starożytnością i lubi poczytać fantastykę w takim klimacie, bo to właśnie elementy charakteryzujące epokę wybijają się na pierwszy plan. Nie warto po nią sięgać, jeśli lubimy horrory, a nie daj Boże wampiry. No chyba, że podobał się nam "Zmierzch", wtedy Krwawe igrzyska mogą okazać się prawdziwym odkryciem i na tle jeszcze bardziej ckliwego Edwarda, Saint Germain może okazać się całkiem interesującą, złożoną postacią. Fani gotyckich horrorów srodze się rozczarują, zdenerwują a nawet poprzeklinają nad stronicami powieści Yarbro.
Więcej informacji na temat książki, oraz recenzja na portalu Fantasta.
Świetna recenzja, tak jak wszystkie Twoje. Po książkę i tak nie miałam zamiaru sięgać (wampiry w roli głównych bohaterów trawię tylko u Anne Rice), ale teraz nie będą mnie przynajmniej gryzły wyrzuty sumienia.;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Mimo wszystko bardzo polecam część pierwszą, którą świetnie mi się. Do tego klimat XVIII-wiecznego Paryża i salonów został ciekawie oddany. Ten tom nie jest też tak pretensjonalny :)
OdpowiedzUsuńHm, jeśli w części pierwszej klimat jest bliższy pani Rice niż pani Meyer, to z pewnością zapoluję w bibliotece.:)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tego typu książkami. Ale mimo to twoją recenzje bardzo dobrze się czytało.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie dziwi mnie ta recenzja. W sensie Pałac był tak beznadziejny, że jakoś tak wydawało mi się, że Hotel Transylvania to był wypadek przy pracy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo pomysł wydaje mi się wyjątkowo interesujący. :(
świetna recenzja!! i muszę powiedzieć że stety niestety zgadzam się z nią. pierwsza część książki zachwyciła mnie, ta niestety wygląda identycznie tylko są nowi bohaterowie (oprócz wampira)i nowe tło historyczne..
OdpowiedzUsuńMnie również zastanowiło dlaczego te wszyskie krwawe walki nie działały na Saint Germain'a
pozdrawiamc i dziękuję :)
replica bags in gaffar market replica bags south africa replica bags prada
OdpowiedzUsuń