poniedziałek, 6 grudnia 2010

Kamień Rozstania, Tad Williams

Nowa recenzja dla portalu Fantasta.

Cykl Pamięć, Smutek i Cierń Tada Williamsa należy do jednego z najbardziej popularnych i docenianych cyklów high fantasy. Kamień Rozstania to już drugi tom tego potężnego dzieła, wznowiony przez wydawnictwo Rebis w tym roku.

Podobnie, jak część pierwsza, Kamień Rozstania jest monumentalną epopeją, która wciąga nas w wir dalszych przygód znanych bohaterów. Tym razem celem, do którego dążą, jest tytułowy Kamień Rozstania, mityczne sanktuarium, owiane mgiełką tajemnicy. Od powodzenia tej podróży zależą oczywiście losy świata. Podróż Simona i Binabika przeplata się z losami uroczej i dzielnej księżniczki Miriamele, którą czeka sporo przygód i niebezpieczeństw, perypetiami udręczonego księcia Josui, knowaniami Eliasa i Pryratesa oraz walką o przetrwanie ludu podległego stojącej na granicy szaleństwa Maegwin. Jak widać mnogość wątków i postaci znowu okaże się najbardziej charakterystyczną cechą powieści. Bez Aneksu, ani rusz!

Muszę przyznać, iż Tad Williams wykreował swój świat z wielkim rozmachem i dbałością o szczegóły. Bywa to niekiedy męczące, jednak jednocześnie bardzo imponuje. Nasi bohaterowie trafią do niesamowitych miejsc, z których wymienić wystarczy niedostępne dla ludzi siedziby Sithów czy niezwykłą krainę trolli. Każdy z nich przedstawiony został nam dość dokładnie, każdy ma swoją historię i unikalny charakter. Sporo opisów, czy nie wnoszących zbyt wiele do akcji dialogów, przybliża nam te postacie i sprawia, że zdecydowanie łatwiej jest się z nimi identyfikować.

W powieści najbardziej doceniam brak typowych dla high fantasy rozwiązań. Choć Simon odnalazł miecz, który jest potężnym artefaktem, to jednak nie uzyskał on nagle niesamowitych mocy i, choć czasem sam jest zdziwiony, że nie działa to, jak w znanych mu legendach, musi sam pracować na każdy kolejny sukces.

Zachwycającym wątkiem jest dojrzewanie Simona. W drugim tomie jest on już zupełnie innym człowiekiem, niż wcześniej. Walka, śmierć i wyczerpująca podróż zostawiły na nim swoiste piętno. Choć sam uważa siebie za zwykłego chłopca podkuchennego, nikt nie ma już wątpliwości, że staje się mężczyzną. Nagle zaczyna przerastać wzrostem swoich towarzyszy, uczy się walczyć, przeżywa prawdziwy kryzys wiary, gdy zaczynają wykruszać się jego przyjaciele. Dusza zagubionego chłopca, zaczyna przekuwać się w duszę młodego wojownika. Dojrzewa również jego subtelne uczucie do Miramele.

Książkę wzbogacają wątki polityczne i religijne. Szczególnie rozbudowany został system wierzeń, w którym z jednej strony zaprezentowano stare wierzenie, zbliżone moim zdaniem do większości obrzędów pierwotnych, z drugiej zaś strony poznajemy nową, objawioną religię, wzorowaną bez wątpienia na chrześcijaństwie. Innym dodatkiem do akcji stały się pieśni, legendy i różnego rodzaju wiersze, a nawet dziecięce rymowanki, dzięki którym możemy poczuć, że ten świat mógłby naprawdę istnieć. Wszystkie elementy zaprezentowane w powieści tworzą bowiem spójną całość.

Niestety, choć doceniam ogrom wysiłku włożonego w kreację świata, w budowę historii i stworzenie tak wielu zróżnicowanych bohaterów, chyba nie zostanę fanatyczną fanką Williamsa. Owszem – Kamień Rozstania to dobra, a może nawet bardzo dobra powieść, jednak jej rozwlekłość, drobiazgowość w opisie świata, sprawiły, że znów zdarzało mi się zwyczajnie nudzić. Choć od samego początku rzuceni zostaliśmy w wir fascynujących przygód i byłam przekonana, że to spotkanie z prozą autora wypadnie znacznie lepiej, niż poprzednie, to jednak pozostaję nie do końca usatysfakcjonowana, choć zdecydowanie bardziej zadowolona z lektury niż ostatnio. Być może wynika to z faktu, że nie przepadam za high fantasy, a – mówiąc z przymrużeniem oka – Tolkien był tylko jeden.

Dlaczego jednak uważam, że powieść ta powinna stać się lekturą obowiązkową młodego człowieka? (Bo tak właśnie, wbrew pozorom, uważam). Otóż brakuje nam coraz bardziej literatury, w której jasno przedstawiono co jest dobre, a co złe. Literatury pouczającej, mówiącej bez zadęcia o podstawowych wartościach, jak miłość, męstwo, odwaga czy przyjaźń. Literatury, w której białe jest białe, a czarne - czarne. W oparciu o taką właśnie literaturę można budować solidny kręgosłup moralny i zdrowy, pełen wiary w dobro drugiego człowieka, obraz świata. Chciałabym, żeby moje dzieci czytały takie właśnie książki. Tak więc, dla miłośników gatunku, będzie to lektura nie tylko przyjemna, ale i wartościowa.

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...