poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie, Charles Yu

Każdy fan książek o podróżach w czasie jest pewnie zaintrygowany najnowszą powieścią Charlesa Yu, porównywaną za granicą do twórczości Douglasa Adamsa. I faktycznie, mamy do czynienia z bardzo interesującą historią, traktującą o wehikułach czasu, pętlach czasowych, ale przede wszystkim o ludziach, ich emocjach, marzeniach i relacjach.

Po powieść sięgnęłam z dużą dozą niepokoju. Nie czuję się najlepiej w klimatach science fiction, boję się, że warstwa naukowa takich powieści zwyczajnie mnie przerośnie. I muszę przyznać, że w trakcie tej lektury nie raz czułam się zagubiona. Książka obfituje w skomplikowane opisy, porównania i twierdzenia, o których nie jestem nawet w stanie powiedzieć, czy są prawdziwe lub choćby prawdopodobne czy poprawne w sensie logicznym. Trudno mi ocenić, czy pewne fragmenty to wywód naukowy, czy zwyczajny pseudonaukowy bełkot, dlatego nie podejmę się oceny tych aspektów. Czuję się trochę jak bohaterowie popularnego serialu IT Crowd w odcinku, w którym Jane prezentuje... Internet. Fani serialu wiedzą doskonale o co chodzi, w każdym razie uwierzę we wszystko. Na szczęście Charles Yu przygotował dla nas o wiele więcej.

Bohaterem powieści jest... Charles Yu, mechanik zajmujący się naprawianiem wehikułów czasu oraz pomaganiem ludziom, którzy z różnych powodów wpadli w pętle czasowe. Już ten zabieg artystyczny sprawia, że mamy do czynienia z powieścią quasiautobiograficzną, przez co lektura wciąga nas od pierwszych stron. Potoczysty, bardzo plastyczny język sprawia, że szybko wyzobrażamy sobie świat przedstawiony, malujemy obrazy scen, o których czytamy. Jednym z piękniejszych fragmentów, który nadal tłucze mi się po głowie jest ten opis: Powietrze nad nami jest gęste od smogu, na który składa się wilgotna mgła informacji i kłamstw wymieszana z gazem plotek, kłębami memów i, jak zawsze, błąkającymi się w poszukiwaniu adresata modlitwami. Jako że powieść jest przede wszystkim zapisem doznań i przeżyć jej narratora i głównego bohatera, to takich perełek w opisach znajdziemy o wiele więcej.

Choć język powieści jest piękny, nie oznacza to wcale, że taka jest również jej treść. Jest to historia głęboko przejmująca, przepełniona smutkiem i samotnością. Yu żyje poza teraźniejszością, poszukując swojego ojca, który pewnego dnia po prostu zniknął, jego matka przebywa w zakupionej za grube pieniądze sześćdziesięciominutowej pętli czasowej, w której przeżywa wciąż i wciąż to samo, pozornie banalne zdarzenie. Towarzysze naszego bohatera to TAMMY, cierpiący na depresję i bardzo niską samoocenę system operacyjny i nieistniejący, lecz ontologicznie niesprzeczny pies Ed. Nawet samo uniwersum Wszechświat 31, w którym rozgrywa się akcja powieści jest jakby złamane, pogrążone w ruinie. Usługi dostępne w stolicy to przede wszystkim hologramy byłych dziewczyn, a najczęściej kupowane produkty to fałszywe wspomnienia z dzieciństwa, boty kumplowskie na wieczór i oczywiście seksboty. Jest to powieść o człowieku, któremu przyszło egzystować w czasach galopującej cywilizacji i szaleńczego rozwoju technologicznego. O skomplikowanych, nieraz powierzchownych relacjach międzyludzkich i tęsknocie. Najsmutniejszy, ale jakże prawdziwy, jest fragment powieści, w którym widzimy relację rodzinną, uświadamiającą nam, jak często tracimy coś ważnego, zastanawiając się latami, jak to naprawić, zamiast po prostu być z drugim człowiekiem. Dużo do myślenia daje nam bardzo trudna relacja ojciec – syn zaprezentowana w książce. Warto zwrócić również uwagę na pewne, być może oczywiste prawdy o człowieku, jak choćby: Może całe dekady spędzamy, będąc kimś innym, unikając prawdziwych siebie. Może człowiek jest autentycznie sobą tylko przez kilka dni całego swojego życia. Myślę, że w powieści znalazło się naprawdę wiele wartościowych momentów, jednym ze smaczków jest również odwołanie do idealizmu platońskiego, bardzo zgrabnie wplecione w tekst powieści.

Prawdopodobnie każdy, kto lubi science fiction z przyjemnością sięgnie po powieść Charlesa Yu, zwłaszcza, że ukazała się ona w popularnej serii wydawniczej Nowej Fantastyki. Dla takich jak ja - laików jej lektura może okazać się jednak niełatwa. Mimo to uważam, że warto, bo poza całą fantastycznonaukową terminologią i gadżetami kryje się, jak to często bywa, człowiek. Dzięki temu bardzo różni czytelnicy znajdą tu coś dla siebie. Jedni zastanowią się nad paradoksami podróży w czasie inni pochylą się nad kondycją człowieka w dobie wielkiej cywilizacji.

Recenzja napisana dla portalu Fantasta.pl

3 komentarze:

  1. Po Twojej recenzji chyba sobie odpuszczę - nie sięgam po sci-fi z tego samego powodu co Ty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od pierwszych zapowiedzi byłam ciekawa tego tytułu, a teraz książka ta czeka u mnie w kolejce jak znajdę chwilę aby ją przeczytać. Też obawiam się książek ze zbyt dużą ilością opisów naukowych itd.
    I masz drobną literówkę w trzecim akapicie -> "wyzobrażamy". Samą recenzją zachęciłaś mnie do szybszego sięgniecia po tą książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. SF to gatunek, który nie należy do moich ulubionych. Jeśli już coś mam przeczytać w tym klimacie, najczęściej są to książki w stylu Zajdla(socjologiczne SF). Nie znoszę kiedy pojawia się ten naukowy bełkot. Nie ma się co oszukiwać, fizykiem nie jestem, statków nie buduję. Skomplikowane nazwy mnie irytują, szczególnie jeśli nie mam jakiekolwiek pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. W przypadku tej książki zapewne skupiłabym się na aspektach psychologicznych ;).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...