czwartek, 10 lutego 2011

Szeptem, Becca Fitzpatrick

W końcu dostałam w swoje ręce Szeptem Becki Fitzpatrick, książkę objętą szeroką akcją promocyjną, pojawiającą się jakiś czas temu w wielu miejscach w sieci. Intrygująca okładka sprawiła, że raz na jakiś czas zastanawiałam się nad kupnem tej powieści, później o tym zapominałam i tak jakoś zleciał czas. A niedawno koleżanka po prostu pożyczyła mi dwa pierwsze tomy sagi pani Fitzpatrick, przekonując, że na pewno będę zadowolona z lektury. Cóż, niestety nie do końca się to sprawdziło.
Powieść Szeptem wpisuje się w ostatnią modę na paranormal romance. Tym razem nie mamy do czynienia z wampirami, czy wilkołakami, a z aniołami. I choć tematykę anielską lubię tak, jak wampiryczną, to po raz kolejny jestem rozczarowana.
Postacie występujące w powieści są bardzo sztampowe – 16-latka zakochana w zabójczo przystojnym, buntowniczym koledze, który nie jest tym za kogo się podaje, oraz białe i czarne charaktery, pozbawione jakiejkolwiek głębi. Prosta historia, pozbawiona w zasadzie jakichkolwiek zwrotów akcji, zagadek i tajemnic. Wszystko dość przewidywalne i mało oryginalne. Ot, opowieść o miłości, jakich się ostatnio namnożyło.
W kilku punktach Szeptem to jednak lepsza lektura niż np. krytykowany przeze mnie cykl Błękitnokrwiści. Pierwsza sprawa to nastrojowość – zdarzają się tu naprawdę ładnie opisane momenty, ba! raz czy dwa po plecach przeszły mi przyjemne ciarki. Książkę czyta się całkiem nieźle, czas mija szybko i bezboleśnie, jeśli przymkniemy oko na pretensjonalne wstawki, zwłaszcza dotyczące kontaktów pomiędzy Norą a Patchem (no dobrze, przyznaję, że ja nie umiałam przymknąć, bo jestem uczulona na sceny uniesienia w stylu mrocznie, kusząco uśmiechnięty, utkwił we mnie oczy, ale rozumiem, że to nie dotyczy wszystkich ludzki, którzy potrafią czytać). Młodsze czytelniczki, które drżą na myśl o pierwszym pocałunku powinny być totalnie zachwycone, gdyż głównie tego typu problemy dręczą Norę. Książkę ratują też nieco bardziej dynamiczne sceny, związane z konfrontacją głównych bohaterów oraz nawiązania do biblijnej historii upadłych aniołów.
Podsumowując – nie jestem odbiorcą takiej literatury, dlatego też moja ocena jest dość surowa, jednak ktoś młodszy, kto dopiero zaczyna przygodę z fantastyką może poczuć się bardziej usatysfakcjonowany czy wręcz zachwycony. Skoro mam już w domu drugi tom, to i tak go przeczytam, ale raczej nie liczę na wyższy poziom. Choć, kto wie? Wiele osób uparcie twierdzi, że Crescendo jest zdecydowanie lepsze. Niedługo sama się przekonam.

9 komentarzy:

  1. Anioły to ja wolę Kossakowskiej.;) A "Szeptem" planuję przeczytać, mimo tego, że po Twojej recenzji nabieram coraz większego przekonania, że to postanowienie zahacza o masochizm... Inna sprawa, że raczej mi się do lektury nie śpieszy.;) Czekam na wrażenia z "Crescendo", bardzo lubię czytać, jak krytykujesz książki.;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach, choć mojej siostrze chyba bardziej się spodoba niż mnie:).
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i w sumie mi się podobało, ale tak na luzie do tego podeszłam, nie spodziewając się niczego wielkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szeptem mam w formie elektronicznej od jakiegoś roku (no może krócej...) i nie pali mi się jakoś szczególnie do lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje odczucia po tej książce były bardzo podobne do Twoich. A już myślałam, że tylko ja jestem "inna" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. 'Szeptem' czeka u mnie na półce, już za niedługo się za nią zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja nadal tej ksiązki nie zdobyłam..
    Jest tak często recenzowana, że aż mi wstyd;)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Szeptem" mi się nie podobało, przyznaję się bez bicia, ale mimo wszystko, przeczytałabym bardzo chętnie drugą część, bo nie przekreślam jej.
    Jeśli jest tak jak piszesz, że druga ma być lepsza od pierwszej to chyba jest warta uwagi :)

    PS. Dodaję do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Do mnie też ta książka nie "przemówiła" :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...